Kolejne bardzo dobre spotkanie rozegrała nasza IV-ligowa drużyna. W Strykowie po golach Kulika i Bronki odnosimy czwarte z rzędu zwycięstwo.
Coraz lepiej radzi sobie nasza drużyna występująca w IV-ligowych rozgrywkach, nieudany początek odszedł już w zapomnienie, teraz przychodzi nam cieszyć się ze zwycięstw, które następują już po raz czwarty z rzędu.
Tym razem trener Michał Osiński w meczowej "osiemnastce" dokonał tylko jednej zmiany, nadal kontuzjowanego Piotrka Grzejdziaka zastąpił Arek Telesiewicz. Natomiast pierwsza jedenastka wyglądała tak samo jak w spotkaniu z Andrespolią.
Pierwsza połowa tego spotkania przebiegała ze zdecydowaną przewagą naszego zespołu, gospodarze mimo atutu własnego specyficznego boiska, rzadko pojawiali się na naszej połowie. Nasi zawodnicy często przecinali początki akcji strykowian już na ich połowie lub z daleka od naszej bramki, uniemożliwiając tym samym stworzenie zagrożenia pod bramką strzeżoną przez Krystiana Wawrzyńskiego. Zawisza prowadził grę i z minuty na minutę śmielej podchodził pod bramkę rywali. Jednak mimo optycznej przewagi brakowało nam w tej odsłonie postawienia przysłowiowej kropki na "i". Akcji, które choć może nie były idealnie stuprocentowymi, ale mogły przynieść prowadzenie, było przynajmniej kilka. Jedną z pierwszych było dogranie w pole karne do niepilnowanego Kuby Perka, jednak jego strzał lewą nogą nie trafił w światło bramki. Swoje szanse miał też Hubert Rechciński, który najpierw po błędzie bramkarza i obrońców gospodarzy nie zdołał z okolic narożnika pola karnego oddać mocnego strzału w kierunku bramki, a w drugiej swojej sytuacji, po zamieszaniu w polu karnym, Hubert spróbował strzału będąc odwróconym plecami do bramki, to uderzenie jednak także minęło bramkę Zjednoczonych. Swoich szans upatrywaliśmy też w kliku rzutach wolnych. Dwukrotnie zaskoczyć bramkarza próbował Piotrek Czernik (szczególnie jego druga próba była bliska powodzenia) oraz Kuba Perek, jego uderzenie zatrzymało się na jednym z zawodników stojących w murze. To uderzenie było tak silne, że "trafionemu" musiała zostać udzielona pomoc medyczna. W tej połowie wykonywaliśmy też kilka rzutów rożnych, jednak także i one nie przyniosły wyczekiwanej bramki. Natomiast strykowianie jedyne zagrożenie stwarzali głównie po szybko wykonywanych rzutach z autu, szczególnie po swojej prawej stronie, kiedy to próbowali jak najszybciej dojść do akcji oskrzydlających. Do przerwy 0:0.
Zanim przejdziemy do drugiej połowy to spotkanie to miało podobny przebieg do spotkania ze wspomnianą na wstępie Andrespolią. Co prawda tam sytuacje z pierwszej połowy były zdecydowanie lepsze niż te ze Strykowa i po pierwszej połowie prowadziliśmy 1:0, jednak i tu i tu pierwsza połowa była zdecydowanie pod nasze dyktando. Jednocześnie gra w drugich połowach, zarówno pierwszego jak i drugiego meczu, wyrównała się. Idąc dalej to wyrównanie kolejny raz nie przeszkodziło naszej drużynie w odniesieniu zwycięstwa.
Drugą odsłonę środowego spotkania obiektywnie lepiej zaczęli Zjednoczeni. Wydawać się mogło, że słowa trenera gospodarzy w przerwie spotkania wywarły mocne wrażenie na zawodnikach bo zaczęli oni grać zdecydowanie szybciej niż w pierwszej połowie. Początkowo Zawisza miał z tym małe problemy, jednak nie trwało to zbyt długo. Pierwszy sygnał w dalszej naszej walce o komplet punktów dał świetnym podaniem do Artura Kulika Michał Łągiewczyk. Pierwszy z wymienionych znalazł się przed bramkarzem gospodarzy i niestety trafił wprost w interweniującego golkipera. Była to nasza najlepsza sytuacja w tym meczu. Nie ma za to tego złego co by na dobre nie wyszło. Nie trzeba było długo czekać, a Artur w pełni zrehabilitował się za swoje pierwsze niepowodzenie. Po dośrodkowaniu z prawej strony, nasz skrzydłowy wykazał się dużymi umiejętnościami technicznymi przyjmując piłkę idealnie w kierunku bramki prawą nogą, a następnie po koźle oddając celny strzał swoją lewą nogą. Była 67 minuta meczu i 1:0 dla Zawiszy. Dla Artura było to drugie z kolei trafienie w kolejnym meczu ligowym (w meczu z Wiśniówką zdobył gola ustalającego wynik). Nie minął kolejny kwadrans, a prowadziliśmy w tym spotkaniu już 2:0. W 80 minucie Zawisza miał kolejny rzut wolny, do piłki znów podszedł między innymi Piotrek Czernik. Wszyscy liczyli zatem na kolejną próbę tego zawodnika. Tym razem jednak Zawisza rozegrał stały fragment zupełnie inaczej, kompletnie przy tym zaskakując gospodarzy. Piłka zagrana została prostopadłe obok muru do wbiegającego w pole karne Bartka Bronki, a ten mocnym strzałem w długi róg bramki podwyższył nasze prowadzenie. Było to ukoronowanie dobrej gry tego zawodnika, a trzeba też przyznać, że nasze obie bramki w tym spotkaniu były przedniej urody. Zjednoczeni mieli już małe szanse na odwrócenie wyniku, jednak w dalszym ciągu starali się strzelić choćby jednego gola zmniejszającego rozmiary ich porażki. Jedna z ich akcja była bliska powodzenia, jednak świetną interwencją wykazał się Krystian Wawrzyński, który wybronił strzał z bardzo bliskiej odległości, odbijając go na rzut rożny.
I kolejny raz przyszło nam napisać takie samo zakończenie jak po poprzednim spotkaniu. I oby takich zakończeń było jak najwięcej. A więc odnosimy czwarte kolejne zwycięstwo, w trzecim kolejnym spotkaniu nie tracimy gola, i po raz kolejny notujemy awans w tabeli. Wskakujemy na 7 miejsce w tabeli, mając tyle samo punktów co wyprzedzająca nas lepszym bilansem bramkowym Unia Skierniewice. Na piątym miejscu z 13 punktami (Zawisza 12 pkt) plasuje się nas najbliższy ligowy rywal - Zawisza Pajęczno. Czy w sobotę przyjdzie nam świętować kolejny awans w tabeli?? Bardzo mocno w to wierzymy. Brawo Zawisza!!
Zjednoczeni Stryków - Zawisza Rzgów 0:2 (0:0)
Wawrzyński - Bartłomiejczyk, Czernik, Klimek, Madejski, Rechciński ż, Bronka (Telesiewicz), Dudka, Kulik (Kaczmarkiewicz), Łągiewczyk ż (Szubert), Perek (Modranka)
Bramki: Kulik 67 min, Bronka 80 min.
Trener: Michał Osiński
Kierownik: Jacek Skupień