W meczu zespołów, które do tej pory odniosły komplet zwycięstw padł remis 1:1.

Wszystko zapowiadało, że w sobotę czekały na nas prawdziwe piłkarskie emocje.  Na trybunach znów pojawiła się spora liczba kibiców, bo choć to tylko Klasa okręgowa, to jednak na boisku zaprezentować się miały dwie do tej pory niepokonane drużyny, zajmujące w tabeli odpowiednio 1 i 2 miejsce. Był to także pojedynek dwóch zespołów, które jeszcze w poprzednim sezonie rozgrywały swoje mecze na IV-ligowym poziomie.

Andrespolia zaczęła rozgrywki od zwycięstwa nad silnym zespołem z Łęczycy, następnie dołożyła dwa zwycięstwa nad teoretycznie słabszymi rywalami - Włókniarzem Konstantynów i Włókniarzem Pabianice. Naszej drużynie ustępowali jedynie w liczbie strzelonych bramek, bo nawet straconych mieliśmy tyle samo.

Zapewne u bukmacherów Zawisza byłby faworytem, ale i na boisku miał chyba zdecydowanie więcej atutów po swojej stronie. Spodziewaliśmy się zatem wyrównanego meczu, który jednak mimo wszystko na swoją korzyść powinna rozstrzygnąć nasza drużyna.

Zaczęło się jednak nie najlepiej dla tegorocznego 70-latka bo to goście stworzyli jako pierwsi dwie groźne sytuacje. Najpierw około 10 minuty będąc w naszym polu karnym oddali groźny strzał w boczną siatkę naszej bramki, a następnie dwie minuty później ich uderzenie minęło naszą bramkę. Podopieczni trenera Osińskiego poważniej zagrozili bramce gości dopiero tuż po pierwszym kwadransie gry, ale była to bardzo dogodna szansa do wyjścia na prowadzenie. Z lewej strony w pole karne piłkę dograł Michał Łągiewczyk, jednak nabiegający Michał Abramczyk oddał zbyt słaby strzał aby zagrozić bramkarzowi przyjezdnych. Następnie kolejny raz spróbowali goście, ale przytomną interwencją wykazał się Mikołaj Raźny, odbijając piłkę na rzut rożny. Po tej akcji do lepszej gry zabrali się nasi zawodnicy. Najpierw postraszyli rywali akcjami oskrzydlającymi, aby w końcu w 25 minucie wyjść na prowadzenie. Po zamieszaniu w polu karnym do odbitej piłki najszybciej ruszył Damian Marcioch i płaskim strzałem otworzył wynik spotkania. Kilka minut później przed kolejną swoją okazją stanął Michał Abramczyk, ale jego "główka" nie trafiła w światło bramki. W 40 minucie powinno być 2:0 dla Zawiszy. Michał Łągiewczyk wpadł w pole karne gości i musiał jedynie wyłożyć piłkę do wbiegającego zupełnie niekrytego Damiana Marciocha, ale jego podanie trafiło wprost w ręce bramkarza gości. Szkoda bardzo tej sytuacji bo do przerwy schodzilibyśmy z dwubramkowym prowadzeniem. Choć też w samej końcówce pierwszej części gry bardzo dobrą interwencją popisał się nasz golkiper broniąc płaski strzał jednego z napastników gości.

Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak poprzednia. Pierwsze minuty nie przyniosły jakichś klarownych sytuacji z obu stron, a potem znów zaatakowali goście. Tym razem mieli dużo bardziej korzystną okazję do strzelenia gola bo po faulu w polu karnym Piotrka Grzejdziaka sędzia wskazał na 11 metr od naszej bramki. Jednak, że nie każdy rzut karny to pewna bramka mogliśmy się przekonać i tym razem. Świetnym wyczuciem strzelającego wykazał się Mikołaj Raźny, który na raty zatrzymał strzał napastnika Andrespolii!! Szczęście było przy nas. Obroniony rzut karny dobrze podziałał na nasz zespół bo już chwilę później Zawisza wykonywał rzut wolny z bocznych rejonów boiska, gdzie po jego wykonaniu do głowy najwyżej wyskoczył Piotrek Grzejdziak. Piłka po jego uderzeniu dużym lobem leciała tuż pod poprzeczkę, jednak jak struna wyciągnął się bramkarz przyjezdnych i koniuszkami palców przeniósł piłkę nad bramką, na rzut rożny. W 23 minucie meczu doszło do sporego zamieszania na placu gry. A było to konsekwencją pokazania czerwonej kartki dla zawodnika gości po faulu bez piłki na jednym z zawodników Zawiszy. Sędziowie przez dłuższą chwilę nie potrafili  zapanować szczególnie nad zawodnikami Andrespolii, tak że przerwa w grze trwała niecałe 10 minut. Niestety ta przerwa w grze bardzo źle podziałała na postawę naszej drużyny w kolejnych minutach meczu. Mimo przewagi jednego zawodnika to goście częściej byli przy piłce i to oni stwarzali sobie groźniejsze sytuacje. I w końcu po jednym zbyt krótkim wybiciu piłki przez naszych obrońców zawodnik z Wiśniowej Góry mierzonym strzałem doprowadził do wyrównania stanu tego spotkania.

Gra naszego zespołu nadal była nerwowa i wydawało się, że kto pierwszy trafi do bramki ten wygra cale spotkanie. Po kilku minutach Zawisza w końcu uspokoił grę i stworzył kilka sytuacji, które mimo wszystko nie znalazły drogi do bramki Andrespolii. W zasadzie można wspomnieć o trzech takich okazjach, których autorem był Patryk Olszewski. Dwukrotnie po strzałach głową, a raz po niecelnym  uderzeniu prawą nogą z 5 metra. Szkoda szczególnie tej ostatniej okazji, jednak sytuacja do oddaniu strzału była dosyć trudna. Sędzia do regulaminowego czasu gry doliczył aż 8 minut, które ostatecznie nie przyniosły już zmiany rezultatu.

Po zakończeniu spotkania można było mieć mieszane uczucia co do końcowego wyniku. I chyba wydaje się, że Zawisza powinien wygrać ten pojedynek. To my prowadziliśmy w tym meczu, to nasz bramkarz obronił rzut karny, to w końcu my graliśmy w przewadze jednego zawodnika. Trzeba też jednak uczciwie przyznać, że Andrespolia postawiła nam ciężkie warunki, które przy naszej słabszej postawie pozwoliły jej wywieźć z naszego stadionu jeden punkt.

Zawisza Rzgów - Andrespolia Wiśniowa Góra 1:1 (1:0)

Bramki: Marcioch - Radzio


Nie masz uprawnień do dodawania komentarzy