Pierwszy zespół tylko remisuje 2:2 z GKS-em Bedlno na inaugurację rundy wiosennej.

Trener Michał Osiński postanowił, że skoro płyta boiska na stadionie Zawiszy nie nadaje się jeszcze do rozgrywek, to pierwsze spotkanie można będzie rozegrać na sztucznej nawierzchni na stadionie CHKS-u w Łodzi. Po pierwsze nie chciano już zwlekać z inauguracją ligowej wiosny, choć dochodziły do nas słuchu o możliwym przełożeniu innych spotkań, po drugie większość zimowych sparingów rozegraliśmy właśnie na takiej nawierzchni i miało to stanowić pewne ułatwienie w naszej grze.

 

Sobotni przeciwnik to ligowy średniak, który do tej pory na wyjeździe wygrał tylko raz. W poprzedniej rundzie Zawisza sprawił mu prawdziwe lanie, wygrywając na wyjeździe aż 7:0. Po cichu liczyliśmy na podobną inaugurację także i tej rundy.

 

Niestety problemy kadrowe kolejny raz wymusiły na trenerze roszady w pierwszej jedenastce naszego zespołu. Za kartki pauzowali Maciek Bartłomiejczyk i Michał Madejski, czyli dwóch nominalnych bocznych obrońców. Nasz szkoleniowiec nie mógł także skorzystać z usług Patryka Przybylskiego, Darka Dolewki i Michała Łągiewczyka. Jakby na to nie patrzeć to cała wymieniona piątka mogłaby równie dobrze znaleźć się razem w pierwszym składzie na to spotkanie.

 

Już nieraz trener Osiński pokazywał, że mimo różnych przeszkód potrafił z nich wyjść obronną ręką. Pierwsza połowa meczu z GKS-em Bedlno zdawała się to potwierdzać. Co prawda nasza gra daleka była od idealnej czy nawet bardzo dobrej, ale z drugiej strony na niewiele pozwalaliśmy też drużynie gości. Tylko w zasadzie raz nasz bramkarz musiał poważniej się wykazać i w dobrym stylu obronił strzał zawodnika GKS-u. Inicjatywa w tej odsłonie należała do naszego zespołu jednak nie przekładało się na to stwarzane sytuacje podbramkowe. Mniej więcej do 16-20 metra przedostawaliśmy się bez większego trudu, jednak już im bliżej bramki tym nasze poczynania były mniej dokładne. Konsekwentnie natomiast dążyliśmy do strzelenia bramki dającej nam prowadzenie i udało nam się to za sprawą bramki Michała Abramczyka. Tuż przed gwizdkiem wieńczącym pierwszą połowę powinniśmy zdobyć drugiego gola, ale kolejny raz okazaliśmy się nieskuteczni.

 

Druga połowa przyniosła nieoczekiwane wydarzenia na boisku. Zawodnicy z Bedlna najpierw doprowadzili do wyrównania, a następnie po w zasadzie bliźniaczym wykończeniu zdołali wyjść na prowadzenie. Dwukrotnie przy tych golach zabrakło asekuracji w naszej grze obronnej gdyż goście w zasadzie z 1 metra wpychali piłkę do naszej bramki. Na nasze szczęście i zgodnie z powiedzeniem jak nie możesz wygrać to chociaż zremisuj udało nam się zdobyć drugiego gola po dobrym zachowaniu i wykończeniu własnej akcji przez Nikolasa Karczewskiego. Na więcej już w tym meczu nie było nas stać i nieoczekiwanie musieliśmy podzielić się punktami z dużo niżej notowanym rywalem.

 

Na pewno nie takiego startu rundy wiosennej oczekiwaliśmy po naszej drużynie, a do następnego meczu wiele elementów naszej gry musi ulec poprawie. Szkoda, że w związku z przełożonym meczem Andrespolii, nie zmniejszyliśmy znacznie dzielącej nas różnicy punktowej, wymuszając tym samym na liderze tabeli mocniejszego oglądania się za swoje plecy. Z drugiej strony to dopiero pierwsza kolejka i jeszcze wiele do wygrania i wiele szans na poprawę sytuacji w tabeli. Liczymy, że rewanż za słabą sobotnią grę zostanie wzięty bardzo szybko.

 

Zawisza Rzgów – GKS Bedlno 2:2 (1:0)

 

Bramki: Abramczyk, Karczewski


Nie masz uprawnień do dodawania komentarzy